Podróż Przyjaciółek do Wrocławia (wycieczka: 24-26.08.2018)

Nie wiedzieć czemu, naprawdę, nie potrafię tego określić, ale niespecjalnie entuzjastycznie byłam nastawiona na ten wyjazd i od razu dodam, nie chodzi o samo towarzystwo, przygotowany plan zwiedzania, ale miasto..
Po prostu. Kilka lat temu, miałam takową przyjemność znaleźć się we Wrocławiu. Z tego co pamiętam, na pewno udało mi się zwiedzić Panoramę Racławicką (i tutaj przypominam sobie, że z 3 razy na pewno ją zwiedziłam, ale okoliczności już nie pamiętam), Aulę Leopoldina w Muzeum Uniwersytetu Wrocławskiego, Ogród Japoński, Ogród Botaniczny, przeszłam również przez Ostrów Tumski. Najprawdopodobniej, prawie że na pewno, każdy wyjazd do Wrocławia był zorganizowany przez PTTK Mielec na przełomie lat. I właściwie, niewiele bardziej, zaraz sami się o tym przekonacie, ale Nasz Przyjaciółkowy Wyjazd niewiele się różnił pod względem typowej listy z atrakcjami turystycznymi przypadającymi na miasto Wrocław ;)


Dlaczego absolutnie nie żałuję opcji wspólnego zorganizowania wyjazdu do Wrocławia na przysłowiową własną rękę.. Dlaczego nie podróż z biurem turystycznym, dlaczego nie opcja all-inclusive..

Myślę jednak, że tu chodzi o coś innego. O klimat, zdecydowanie, ale również o własne tempo spacerowania, samodecydowania o tym, kiedy, w jakim miejscu i w jakim celu się zatrzymamy oraz odpoczniemy. Ta autonomia, koordynacja i współpraca między nami trzema dziewczynami okazała się niezwykle ważna. Co prawda, cała odpowiedzialność za organizację czasu oraz gospodarowanie finansami spoczywało na naszej głowie, niemniej, od momentu, kiedy na własną rękę zaczęłam organizować wyjazdy (i swoją drogą, daje mi to niesamowitą radość oraz energię!) dochodzę do wniosku, że to jest to! Inna atmosfera, wrażenia. Zdecydowanie przypodobała mi się ta opcja i mam nadzieję, że częściej, bo i na pewno będę z niej korzystała :D


Jak mój chłopak mówi, to już drugie miasto, w którym się zauroczyłam, może nawet zakochałam, więcej? Pierwszym takim miastem jest, a raczej był (teraz już mniej) Rzeszów, ale to właśnie Wrocław urzekł i pochłonął mnie całkowicie po kolejnej wizycie, poznaniu miasta po swojemu, doświadczeniu jego tętniącej energii. Kurczę, totalnie zmieniłam swoje zdanie.

Pierwszy raz, mówię to szczerze, ale z ogromnym bólem serca, drżącą nutą nostalgii powracałam do Krakowa. Totalnie było mi przykro. Pewnie i stąd to nieprzypadkowe przekształcenie nazwy miasta na WrocLove, bo faktycznie, podczas tej podróży odkryłam wiele składowych, które zdecydowanie umożliwiły rozkochanie się w tym mieście! Oczywiście, znając życie, gdybym zamieszkała w tym mieście, zwiedziłabym je i odkryła gruntownie, nie zachwycałoby mnie tak, jak będąc przejazdem i będąc w stanie fragmentarycznie je odwiedzić :)


O to moje składowe, które zadecydowały o nowej sympatii podróżniczej:

kolorowe kamienice w rynku oraz pobocznych uliczkach (każda w innym intensywnym, ciepłym odcieniu), knajpki i kawiarenki porośnięte roślinkami i udekorowane kwiatami, wieczorową porą pięknie oświetlone światełkami centrum, poszukiwanie i fotografowanie Krasnoludków (lepsza zabawa aniżeli łapanie Pokemonów, naprawdę!), tajemnicze uliczki i zaułki, oczywiście wybrane i obejrzane atrakcje turystyczne. 
Wrocław bije czystością, porządkiem (przynajmniej sprawia takie wrażenie na pierwszy rzut oka albo to ze względu na miejsca szczególnie uczęszczane przez turystów), romantyczną aurą, magią, którą można się zachwycać w nieskończoność. Może przesadzam, ale takie jest moje odczucie! I na pewno nie raz jeszcze powrócę w tamte strony, zdecydowanie!



(Niestety, na zdjęciach nie udało mi się uchwycić tej wspomnianej magii chociażby ze względu na ścisły plan zwiedzania, ale macie na to moje słowo, że tak właśnie jest - zwłaszcza porą wieczorową)

W podróż do Wrocławia wybrałam się z moją wieloletnią przyjaciółką Aleksandrą oraz młodszą siostrą. 
Początkowo próbowałyśmy zwerbować jeszcze moją drugą przyjaciółkę z lat gimnazjalnych - Magdalenę oraz dwie bliższe koleżanki mojej siostry, ale one zdezerterowały z różnych powodów. W to już nie wnikam, jaki był tego powód, ale Nasz skład okazał się jak najbardziej odpowiedni jeśli chodzi chociażby o współodpowiedzialność w powierzone zadania: poszukanie i opłacenie transportu, podobnie z noclegiem oraz oczywiście stworzenie planu zwiedzania z atrakcjami odpowiadającymi każdej z Nas, czyli pracowanie nad tym, aby każda z Nas obejrzała to, co ją w szczególności interesuje i była zadowolona.

Skoro mowa już o noclegu, myślę, że dogodniejszej lokalizacji w przestępnej cenie, z półrocznym wyprzedzeniem nie mogłybyśmy mieć w tym letnim jeszcze czasie.

Znalezione obrazy dla zapytania moon hostel
Moon Hostel,  wejście od ul. Kazimierza Wielkiego 27

Do dyspozycji otrzymałyśmy pokój przeznaczony dla czterech osób, z łóżkami piętrowymi (oczywiście to mnie przypadła przyjemność spania na piętrze ;p). Pokoik był mały, w odcieniach niebieskiego, z prywatną łazienką. Wszystko było nowoczesne, świeże, niczego nam nie brakowało - bezpłatne i faktycznie działające WiFi. Skorzystałyśmy na miejscu również z opcji śniadaniowej w cenie 20 zł za te dwa dni od osoby. Dzięki tej możliwości nasyciłyśmy się i zebrałyśmy w sobie zapas energii na cały dzień. Tylko porą wieczorową słyszałyśmy intensywną muzykę ze szkoły tańca znajdującą się piętro niżej. I jak wspomniałam, bajeczna lokalizacja - kilka kroków do rynku, przystanki tramwajowe i autobusowe na wyciągnięcie ręki, które podjeżdżały bezpośrednio pod daną i interesującą nas atrakcję, super sprawa! Krótko podsumowując, przyjemnie nam się spało podczas tych dwóch nocy - skromnie, ciepło i przytulnie. Więcej nam nie było potrzeba, chociażby z tej racji, że naprawdę, w dosłownym znaczeniu tego słowa, intensywnie i cały dzień spędzałyśmy na nogach poznając miasto ;)

Oprócz Wrocławia, noclegi w tej sieci znajdziecie w Krakowie, Warszawie, Gdańsku oraz Poznaniu.

Nie jestem w stanie podać Wam całkowitej kwoty, jaką przeznaczyłyśmy na ten wyjazd. Naszym błędem na pewno było nieprzygotowanie określonej sumy na posiłki, to nas nieco zgubiło. Mamy nauczkę na przyszłość, należy przygotować wyliczoną kwotę i jej się ściśle trzymać.. 

W trakcie wspólnego odkrywania atrakcji i wspominania o nich, podam informację o lokalizacji oraz cenie biletu wstępu.

W tym momencie, odkrywam nieco karty i dzielę się z Wami prawami autorskimi, czyli jak wyglądała Nasza Podróż w kolejnych punktach:

Dzień I - 24.08, piątek

Tego dnia dość późną, ale nie tak znowu! porą dnia, rozpoczęłyśmy zwiedzanie miasta.. 
Otóż tego dnia ja z Aleksandrą przyjechałyśmy autobusem z Krakowa do Wrocławia przed godziną 13 - podróż między miastami zajmuje około 3h. Po raz drugi skorzystałam z usługi transportowej firmy FlixBus (https://www.flixbus.pl). 



Miałyśmy lekko ponad godzinę, aby zorientować się, gdzie się konkretnie znajdujemy, jak mamy odnaleźć siostrę przyjeżdżającą pociągiem prosto z Kołobrzegu i w jakiego rodzaju bilety komunikacji miejskiej mamy się zaopatrzyć na początek, chociażby chcąc trafić z ciężkimi i zbędnymi na czas zwiedzania bagażami..
Cóż, jak na dworzec kolejowy przedostałyśmy się bezproblemowo, tak jak klasycznie bywa (przynajmniej w przypadku organizowanych przeze mnie podróży), wsiadłyśmy w dobry numer tramwaju, tylko że zmierzający w przeciwnym kierunku od miejsca noclegu xD

Po zameldowaniu się w hostelu i lekkim ogarnięciu się, ruszyłyśmy w stronę pierwszej lokalizacji, którą już przed wyjazdem odszukałam. Z powodzeniem dotarłyśmy do:

Centrum Historii Zajezdnia
ul. Grabiszyńska 184
cena biletu ulgowego - 5 zł, (http://www.zajezdnia.org)


W cenie biletu zwiedziłyśmy wystawę stałą pt. "Wrocław 1945-2016", która składa się ośmiu części ułożonych chronologicznie. 





"Pierwsza część wprowadzi nas w historię spokojnego miasteczka na Kresach Wschodnich w czasach II RP. Jego mieszkańcy zostali zmuszeni do zmierzenia się z realiami wojny, a później także przesiedleń i migracji (ta część wystawy tematyką w szczególności jest bliska mojej babci i dalszej rodziny, która takowej repatriacji doświadczyła).
Wielu Polaków znalazło swój nowy dom we Wrocławiu, a ich losom poświęcona jest część „Obce miasto”.




O czasach PRL-u opowiadają z kolei m.in. części „Za żelazną kurtyną” oraz „Miasto nad Odrą 1945-1980”. Odwiedzający zapoznają się m.in. z historią pojednania polsko-niemieckiego i listu biskupów polskich, działalnością Radia Wolna Europa i epidemią czarnej ospy we Wrocławiu. 



Szczególne miejsce na wystawie zajmują losy „Solidarności” we Wrocławiu. Na koniec na zwiedzających czeka historia Wrocławia po roku 1989 – aż do czasów obecnych."




Kiedy obejrzałyśmy wystawę, odczułyśmy pierwsze po-podróżne zmęczenie. Wystawa była konkretna w informacje, pełen ich dostatek przypadający na każdą część, dlatego chętnie skorzystałyśmy z opcji obiadowej w bistro znajdującego się tuż obok sklepiku w Zajezdni. Obiad był niezwykle sycący, smaczny (i tani - do 20 zł za pełen talerz pyszności), ale wspominam o tym dlatego, ponieważ ledwo rozpoczęłyśmy posiłek a na całym terenie muzeum rozjuszył się alarm i zmuszone byłyśmy na chwilę opuścić budynek. Trochę strachu było, mimo że pożaru ani widu ani słychu. Na szczęście! :D

Doczekałam się prywatnego asystenta do trzymania parasola! :D

Kończąc posiłek usłyszałyśmy mocno dudniący w szybę deszcz. Zrobiło się pochmurno, nieciekawie i obawiałam się, że nie uda nam się obejrzeć ważnego punktu, czyli Starego Miasta porą wieczorową. Szczęście nam jednak postanowiło sprzyjać i z powodzeniem, bardzo delikatną mżawką, która szybko się skończyła, dotarłyśmy na Rynek Starego Miasta.




Nie omieszkałabym uwiecznić w kadrach charakterystycznych punktów tejże okolicy, a mianowicie:

późnogotycki budynek starego Ratusza


szklana fontanna Zdrój projektu prof. Alojzego Gryta


Pomnik "Ku Pamięci Zwierząt Rzeźnych" ul. Jatki


Wieczorny spacer po Rynku i jego okolicach zwieńczyłyśmy słodkim deserem w 
Kawiarni - cukierni Nanan (https://www.facebook.com/cukierniananan/) urządzonej w pudrowo różowym odcieniu, ul. Kotlarska 32.



W tym również miejscu miałam przyjemność pierwszy raz skosztować francuskich makaroników. Wybrałam o smaku pistacji, niemniej mnie nie przypadł do gustu (w dniu wyjazdu zakupiłam o smaku pomarańczowym i również nie posmakował). 


Chyba jednak jestem nudną słodyczożercą i najwięcej radości dają mi pyszne biszkopty, nadziewane owocami oraz masą placki, najlepiej jeszcze domowej roboty ;D Ale testowanie nowości w dziedzinie cukierniczej - zaliczone!
* - "słodkie ciastko przyrządzone z białek jaj, cukru pudru i mielonych migdałów, czasem także z niewielkim dodatkiem masła, mąki, drożdży, miodu, śmietany, żółtek, czekolady, kakao, bakalii, przypraw korzennych"

Dzień II - 25.08, sobota


To był dzień, w którym najbardziej nadwyrężyłyśmy swoje organizmy. Jeśli dobrze przeliczyłam,, niemal bez przerwy spacerowałyśmy, przemieszczałyśmy się po mieście około 12 godzin. Byłyśmy niesamowite! Udało Nam dotrzeć do zaplanowanych przez Nas atrakcji na ten dzień, ale również w większej przerwie do wieczora, wypełniłyśmy ten czas atrakcjami z dnia następnego. Myślę, że jak najbardziej trafne i rozsądne było to posunięcie z Naszej strony, dzięki czemu, chociaż w dniu wyjazdu na spokojniej mogłyśmy spacerować, chociaż wiadomo, kosztem nieco spuchniętych i obolałych stóp ;(


Przygodę tego dnia, która zajęła zadziwiająco dużo czasu, spędziłyśmy ...

we wrocławskim ZOO 
ul. Wróblewskiego 1-5


Z racji przysługującej nam ulgi studenckiej, zakupiłyśmy bilety w cenie 40 zł, a symboliczna 1 zł poszła na ratunek zwierząt zagrożonych wyginięciem. Szlachetny cel, niezmarnowana złotówka! ;)

"ZOO zostało otwarte 10 lipca 1865. Jest najstarszym na obecnych ziemiach polskich ogrodem zoologicznym w Polsce. Powierzchnia ogrodu to 33 hektary. Jest piątym najchętniej odwiedzanym ogrodem zoologicznym w Europie."

Wykonałam wiele fotografii zwierząt, ale zaprezentuję te bardziej "nietypowe", na co dzień niespotykane lub w moim odczuciu oryginalne lub w fotografii dla Was ciekawsze ;P
Przyznajemy się też, że w pełni nie udało Nam się dotrzeć do wszystkich zwierząt. Ogólnie samo przejście przez większość obiektów zajęło nam około 4 godzin. Na pewno nie zatrzymałyśmy się przy pawilonie małp człekokształtnych oraz ptaszarni, ale udało nam się spotkać z takimi zwierzętami jak: 



pelikany różowe

ryś

surykatka

słonie indyjskie
żyrafa siatkowana


W cenie biletu do ZOO możliwe również było wejście do Afrykarium - kompleksu budynków oraz oceanarium prezentujący zwierzęta Afryki. Miejsce zostało otwarte w 2014 roku. Gdybyście i Wy byli zainteresowani poznaniem zwierząt we wrocławskim ZOO, poleciłabym rozpoczęcie tej przygody właśnie od Afrykarium, które cieszy się niesamowitym zainteresowaniem, a mówiąc konkretniej, kolejka ludzi do tego miejsca jest ogromna, ale na szczęście, szybko się ona przemieszczała, przynajmniej my tego doświadczyłyśmy ;P



Zdjęcia z tego miejsca nie są w moim odczuciu najlepszej jakości zwłaszcza z części oceanarium. Raz, że ogromne tłumy ludzi przylepionych i wpatrzonych przez ekrany na akwaria, niekorzystne światło i rzecz jasna szybko przemieszczające się żywe obiekty, czyt. głównie ryby różnego gatunku ;D







Terrarium




Motylarnia


Byłam tak zaabsorbowana oglądaniem zwierząt w klatkach i przez szybkę, że z większością nawet nazw nie zdołałam się zapoznać. Już przy terrarium odczułam zdecydowane i kumulujące się zmęczenie..

Zdjęcia z Afrykarium-Oceanarium



hipopotam nilowy

 meduzy


pingwin toniec

kotiki afrykańskie

+ największa atrakcja oceanarium:
żarłacz szary (rekin)


Tego dnia miałyśmy również przewidziane wejście na punkt widokowy SkyTower, ale na miejscu okazało się, że na interesującą nas godzinę zabrakło miejsc, dlatego zarezerwowałyśmy trzy miejsca na nasz ostatni dzień podróży. Mając, więc większą już przerwę, postanowiłyśmy wypełnić ten czas atrakcjami właśnie z następnego dnia.

Udałyśmy się więc do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, (w moim odczuciu bardzo piękny, zadbany ogród; pełno zieleni - czyli to, co lubię najbardziej <3, kolorowych kwiatów, miejsc odpoczynku, bajeczne miejsce!) oraz spacerkiem, już bez pośpiechu przeszłyśmy przez Ostrów Tumski. 

Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego
ul. Henryka Sienkiewicza 23,
cena biletu ulgowego - 10 zł









Ostrów Tumski



Katedra św. Jana Chrzciciela
plac Katedralny 18



Kościół Rzymskokatolicki pw. Świętego Krzyża
plac Kościelny 1


Most Tumski (Bridge Of Love)
ul. Świętej Jadwigi 1



W ramach odpoczynku po skumulowanym popołudniowym spacerze, zatrzymałyśmy się przy mobilnej kafejce "Lody na Tumskim" znajdującą się tuż za kościołem Rzymskokatolickim pw św. NMP przy Przystani Tumskiej (Bulwar Piotra Włostowica). 
Pyszna kawa mrożona!


Później pokonałyśmy pieszo okolicę, ponieważ chciałam ujrzeć Wyspę Słodową, na której okazało się, że tętni młodymi sercami życie ;)



Już zmierzchało, dlatego udałyśmy się do ostatniego punktu programu, na którym to w szczególności zależało mojej siostrze. Porą już wieczorową znalazłyśmy się przy


Hala Stulecia
ul. Wystawowa 1



Zajęłyśmy miejsce przy samej krawędzi multimedialnej fontanny Pergola i oczekiwałyśmy na wodny muzyczny pokaz specjalny pt. "Marzenia", który rozpoczął się po godzinie 21. (http://www.wroclawskafontanna.pl/#/POKAZY%20SPECJALNE)







Obejrzałyśmy oba pokazy, w międzyczasie raczyłyśmy się ciepłym posiłkiem i drinkiem, i zmęczone, ale zadowolone, że wszystko zobaczyłyśmy i pogoda jak najbardziej dopisała, ze zdecydowanym entuzjazmem powitałyśmy hostelowe łóżka! ;D

Dzień 3, 26.08, niedziela

Dzięki temu, że dnia poprzedniego udało Nam się obejrzeć Ostrów Tumski oraz znajdujący się nieopodal Ogród Botaniczny UW, mogłyśmy złapać oddech i nieco spokojniejszym tempem poruszać się po mieście.


Wyszło więc na to, że na dzień wyjazdowy przeznaczyłyśmy na zaległe wejście na SkyTower (podczas 30 minutowej wizyty, bo tyle też trwa - przez cały czas było mi słabo, przytkane miałam uszy, niestety), później podjechałyśmy do Ogrodu Japońskiego (znajdującego się tuż za zielonymi arkadami przylegającymi do fontanny multimedialnej i Hali Stulecia). 


Naszym ostatnim miejscem zaś była ogromna makieta kolejowa, czyli przedstawiony świat w miniaturze na Dworcu  Świebodzkim. 


Później skonsumowałyśmy KrasnoLóda, czyli wrocławskie lody (czekolawe - jak zwykle niezawodnie przepyszne! <3 oraz borówkowe)


punkt widokowy, 49 piętro, SkyTower
ul. Powstańców Śląskich 95
cena biletu - 12 zł





Ogród Japoński (Park Szczytnicki)
ul. Adama Mickiewicza 1
bilet ulgowy - 2 zł









Kolejkowo - świat w miniaturze,
Dworzec Świebodzki, ul. Plac Orląt Lwowskich 20B,
bilet ulgowy - 15 zł
(http://wroclaw.kolejkowo.pl/pl)




Dworek typowy dla zabudowy Dolnego Śląska - wiejska sielanka



Obserwatorium meteorologiczne na Śnieżce - najwyższej górze w Karkonoszach


Kamienice z wrocławskiego rynku, który tętni życiem dniem i nocą


Kolejkowo Górne - wzorowane na powstałym w 1891 r. dworcu w Piechowicach

Udałyśmy się raz jeszcze na Stare Miasto, tym razem było cieplej, słonecznie i jaśniej w kadrach. Naszą przygodę zwieńczyłyśmy pyszną pizzą oraz arbuzową lemoniadą. Poszukałyśmy jeszcze kilku krasnali - swoją drogą, jestem ciekawa, kto decyduje o jego znaczeniu (kim jest, jaką pełni rolę, dlaczego taką) oraz jego miejscu umieszczenia. W każdym razie, pewne miejsca były zaskakujące, to była radość zwłaszcza dla siostry, która w mgnieniu oka wynajdywała kolejne na trasie ;)


Mapka "złapanych" i uwiecznionych przez Nas na zdjęciach Krasnali:


A to moje "ulubione" Krasnale, z którymi mogłabym się "utożsamić". Domyślacie się już jak się nazywają? ;)



Z żalem, z bólem w sercu pożegnałyśmy Wrocław. Naprawdę, nigdy nie było mi tak przykro wyjeżdżając z miasta, ale na szczęście, jeszcze kilka atrakcji w tym mieście nam pozostało do odhaczenia jak niedawno otworzone podziemia wrocławskie przy Placu Solnym lub Hydropolis albo Staromiejski Ogród. Na pewno ta lista zostanie jeszcze rozbudowana, ale My, Nieustraszone Podróżniczki jeszcze pojawimy się we Wrocławiu, koniecznie i bez wahania! ;)




Do zobaczenia, Wrocław! <3

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Inna", czyli Zielona i Nowoczesna Warszawa z PTTK Mielec (wycieczka: 18-19.05.2019)

Podsumowanie roku 2020/ Sentymentalna podróż do fotograficznych korzeni..